Żelazna zasada Facebooka mówi: „Jeśli ktokolwiek z twoich znajomych zaszedł w ciążę, czym szybciej ratuj swoją skórę i usuń go z obserwowanych”. Dlaczego? Zaczyna się bowiem niewinnie. A to zdjęcie USG, na którym i tak nic nie widać, a to zdjęcia świeżo zakupionych śpioszków, czy zabawek. Częstotliwość raczej rzadka, więc można przeżyć. Ale to właśnie w tym momencie należy przeprowadzić natychmiastową ewakuację. Czym szybciej, tym lepiej, a już na pewno przed porodem. Po nim możesz spodziewać się miliarda zdjęć nowo narodzonego człowieka, a każde oczywiście słodkie. Ujrzysz bobasa w kołysce, bobasa śmiejącego się, bobasa z pierwszym ząbkiem, bobasa w wannie, w chodziku, z zabawką, ubrudzonego, zmęczonego, śpiącego… i tak w nieskończoność. Wszystkie zdjęcia robione oczywiście pampersem, aby oglądający miał zagwozdkę i musiał strzelać, czy na obrazku widzi główkę, czy może… no wiecie. Koszmar!
Ale jest też druga strona medalu. Strona, która pokazuje nam, że robienie dzieciom zdjęć może być również sztuką. I co najważniejsze – zainteresują one większe grono osób, niż tylko babcie i ciocie. Tym tropem poszła Rosjanka Elena Shumilova, z zawodu fotograf, która postanowiła fotografować swoje dzieci ze zwierzętami z ich farmy.
Sami przyznacie, że wyszło to fenomenalnie, prawda?